niedziela, 25 lutego 2018

Niekończąca się opowieść. Dokumenty.

Każdy dorosły wie, że dokumenty to zmora. Można nie mieć nic i mieć pełno papierów.
Papierów, których, co gorsza, nie bardzo można się pozbyć.

Wydaje mi się jednak, że metodą prób i błędów udało mi się w końcu zapanować i nad tą częścią dorosłego życia.
Dziś kilka słów o przechowywaniu i dzieleniu papierów.

W organizowaniu biurokracji najbardziej pomogły mi teczki z przegrodami. Są już dostępne wszędzie i za małe pieniądze. Biedronka dwa razy do roku wypuszcza piękne szkolne kolekcje - za ok. 10zł można nabyć jakiś piekny egzemplarz. Na lata. Teczki ze zdjęcia są stare. Nie są ujednolicone, nie wymieniłam ich na piękne kolorowe modele z biedronki. Póki sa sprawne - zostają.

Jako osoba słabego zdrowia wydzieliłam sobie osobną teczkę na sprawy zdrowotne. Posegregowane specjalnościami z osobną przegrodą na losowe badania. Dzięki temu na wizyty u lekrza mogę zabrać albo historię choroby - jednym ruchem, albo historię życia - teczkę.

Druga teczka to dokumenty 'wieczne'. Akt urodzenia. Dyplom ukończenia szkoły, studiów. Ubezpieczenie na życie. Tu trzymam również paski wypłat. Jest ich od groma, ale odkąd usłyszałam, że sam fakt posiadania opłaconych składek nie jest dowodem przepracowania okresu do emerytury - zbieram wszystkie.

Trzecia teczka to dokumenty, które należy trzymać długo, ale do określonego momentu - aktualne umowy kredytowe, telefon, PITy, gwarancje etc.

Trzy małe teczuszki to paragony. Od pewnego czasu próbowałam sobie uświadomić, jak duży miała problem z wydawaniem pieniędzy. I jak marginalnie traktowałam prawo do reklamacji. Od kilku lat zbieram paragony. Rok aktualny i dwa lata wstecz. Co jakiś czas otwieram teczkę z najstarszymi paragonami i sprawdzam, czego mogę się już pozbyć. Na ogół zostawiam paragony po butach i sprzętach. O dziwo potrafią się przydać pod koniec drugiego roku od zakupu ;) W środku jest dośc miejsca, by każdy miesiąc miał swoją zakładkę.

Na deser mała papierowa teczka. Na tzw. bieżące sprawy. Rachunki do zapłaty. Paragon do rozliczenia z koleżanką. Potwierdzenia nadań przesyłek. Bilety na najbliższą atrakcję. Zaglądam tam średno raz na tydzień, robię, co trzeba, papiery usuwam.

Czy to mało? Dużo? W moim odczuciu zdecydowanie mniej, niż kiedyś. Miałam problem z weryfikowaniem, co i jak długo przechowywać. Co można trzymać w formie cyfrowej. Z tymi decyzjami pomógł mi wpis Simplicite: https://simplicite.pl/jak-dlugo-przechowywac-dokumenty/
który serdecznie Wam polecam. Teoria to jednak jedno, praktyka drugie. Pierwsza podarta i wyrzucona umowa była bolesna ;) (a okazało się, że miałam nawet umowę cesji pierwszego numeru telefonu sprzed 12 lat).

Wpis jest subiektywny. To nie ogólne porady, co należy przechowywać, czego nie. Pamiętajcie, wszelkie dokumenty, które należy okazywać w urzędach - muszą być w formie papierowej. Niestety. Paragony - teoretycznie nie są wymagane przy reklamacjach, ale ułatwiają proces.
Umowy np. spłaconych kredytów, potwierdzenia rozwiązanych umów - zostawiam jedynie pojedyncze kartki potwierdzające końcowe saldo i zamknięcie konta.

I pamiętajcie. Grunt to świadomość, czego i gdzie szukać.

Mam nadzieję, że zainspriuje to kogoś do krytycznego podejścia do papierologii. Może macie inne patenty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz