wtorek, 13 września 2016

książki

Pozbywanie się rzeczy szło różnie, raz lepiej, raz gorzej. Były jednak miejsca, które ciężko było mi tknąć. Regał z książkami. Kartony z książkami. Półki, szuflady, kartoniki. Książki trzymałam nawet zamiast butów w szafce na buty. Nigdy ich nie liczyłam, ale gdy wysyłałam w świat kolejne sztuki doszłam do wniosku, że mogło ich tam być nawet pół tysiąca.
Nie potrafiłam wypuścić ich z rąk. Nie potrafiłam ich przejrzeć i zadecydować, które zostają, które nie. Zaczynałam kilka razy i  kończyłam pozbywając się czegoś zupełnie innego. Momentem przełomowym okazał się przypadek. Przypadkiem trafiłam w internecie na przepiękną PRLowską biblioteczkę na sprzedaż. Przypadkiem dogadałam się z dziewczyną, że odrestauruje ją pod mój projekt. Z racji jej gabarytów musiałam szybko podjąć decyzją o ograniczeniu księgozbioru. Pierwszy przegląd był szybki. Do kartonów powkładałam książki, do których nie miałam sentymentu. Wywiozłam je do lokalnej biblioteki. Kolejne da czy trzy kartony dałam na jakiś bazarek dla zwierząt. Kilka kartonów wystawiłam na sprzedaż i wysyłałam po 2-3 pozycje. Kiedy moja biblioteczka dotarła, postawiłam na niej tylko te pozycje, które zdecydowałam się zostawić. Biblioteczka mieści teraz około 50 pozycji.
Kilka pozostawionych książek kucharskich zamieszkało w wózku na kółkach. Na jego dnie pozostawiłam te pozycje, których nie zdążyłam przeczytać. W sumie około 30 pozycji.
Reszta stała grzecznie w kartonach i powoli wystawiała się na różnych bazarkach i zbiórkach na psy i koty.
Postanowiłam też nie kupować nowych książek, nim nie opróżnię dolnej półki wózka.
Bałam się, że po jakimś czasie zacznie mi ich brakować, ale okazało się, że większą radość odnajduję z przeczytania książki i wstawienia jej na bazar, niż w trzymaniu jej na półce.
Książek nie trzeba posiadać. Trzeba je czytać i sprawiać, by jak najwięcej osób mogło je przeczytać.

PS. Zdarza mi się kupować nowe pozycje, ale uwaga, również na bazarkach na szczytne cele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz