Emocje są jak ten plastikowy ryż z Chin. Niby ok, niby wygądają, ale to zdecydowanie substytut. Albo nawet oszustwo. Piekielna maskarada, mająca na celu zadowolenie zbyt wielu osób jednocześnie.
Wolałabym głośnobrzmiące "NIE". Nawet, gdybym to ja miała zniknąć (jakbym do tej pory nie była proszona o znikanie, pufff. Magic)
Słowa to takie małe kurwy zabójcy, assassins z kategorii 'najgorzej'.
Brak słów to jeszcze większa kurwa. Przychodzi w nocy i o sobie przypomina. Przez sen.
Ale pamiętasz, że to się nie wydarzyło, prawda?
Wiesz, że się nie wydarzy...
Jesteśmy tacy mali ze swoimi procentami aktywnego umysłu. Tacy mali, kiedy w grę wchodzą emocje. Tacy mali, gdy klękamy przed pragnieniem miłości. Bo tyle daliśmy. Bo tyle zainwestowaliśmy. Who cares?
Obojętność to taka druga kurwa świata. Chcesz, by przyszła, ale ona ma to w dupie. Przysyła zazdrość. Podejrzenie. Potępienie. Niepewność. Sama jest zbyt leniwa, by przyjść. Zaszczycić swoją obecnością. Powiedzieć, tak, mam to w dupie, go on.
Nie nie nie. Życie nie idzie naprzód. Rozbija się o takie małe, mdłe, emocjonalne kurwy z małymi cyckami.
Nawet nie pytają, co dalej, bo jest im to bardzo obojętne.
Czasem myślę sobie, na dziesiątki penisów, po co rozpaczać za jednym. Możesz mieć tysiące.
Nie chcę.
Takie chwile, kiedy myślę, że to ten jedyny, ten, który daje radość, spokój i orgazm.
Ten, któremu chciałabym mówić, że kocham, ale niemożność usłyszenia 'ja ciebie też' sprowadza wszystko do seksu, zakupów i śniadań. Pragnienie miłości to kurwa. Konieczność czucia akceptacji to kurwa. Życie to kurwa.
Czasem cofam zegar, myślę, jak to było w listopadzie milion lat temu, jak mogłam protestować, krzyczeć, nie! nie chcę, ale nie krzyczałam, bo nie mogłam. Jak wyrzucano mnie na bruk po wszystkim, bo tak ma być i trzeba siedzieć cicho. Jak pierwszy raz po wielu latach czułam nieokiełznane podniecenie, jak po ciemku przeżywałam orgazm z mężczyzną, a przecież nienawidziłam mężczyzn. Jak życie płynęło od kawy do kawy, bo to taki dobry wyznacznik normalności. Jak liczyłam krople wody pod prysznicem, 1 2 34 45 121. Jak porządek świata rozbijał się o karton mleka. Bo tylko to było stałe.
Wino jest jak wytrych. Wszystko otwiera. Tylko nie uprzedza, po co. W jakim celu. Tak sobie otwiera, bo niepewności są fajne. Bo rozterki to pożywka. Gratisowe procenty. Gratisowe niepewności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz