Przeprowadzki to zło. Tak z zasady. Kartony, pakowanie, transport, przenoszenie, przekładanie. A kiedy nie można kartonów wypakować - wtedy rodzi się agresja.
Nasza przeprowadzka trwała długo. Nie mogliśmy nawet wypakować rzeczy kuchennych, bo w meblach brakowało frontów (brak frontów, koty, szklanki, resztę dopowiedzcie sobie sami). Później powoli wypakowaliśmy kuchnię i rzeczy okołodomowe, ale nasze rzeczy osobiste i ubrania nadal stały w kartonach i czekały na meble do sypialni.
Mija miesiąc. Rozpakowaliśmy ostatnie kartony.
Ten miesięczny proces uświadomił mi, jak wiele się w moim życiu zmieniło i jak wiele można jeszcze zmienić.
Szafa
Nigdy nie byłam tak zadowolona z szafy. Okrojona, może nieco monotematyczna, ale zawsze pasująca. Nie mogę już powiedzieć: nie mam się w co ubrać. Mam. Po raz pierwszy od dawna nie czuję się też ze swoją szafą nijako ani obco. Tak, to głównie czarne swetry i bluzki, dżinsy i kilka szarych spódnic. Ale tym razem do siebie pasujemy. Jest idealnie. Braki mam spisane na kartce. Jeśli coś z kartki się trafi - kupuję. Nadal jest schludnie i przestronnie.
Biblioteczka
Rozstanie z księgozbiorem kosztowało mnie wiele, wiele łez. Trudnych decyzji. Teraz parzy na mnie jedna półka 'moich' pozycji. W wędrownym koszyku mieszka kilkanaście pozycji, których los jest już przesądzony - po przeczytaniu lecą w świat. Nie mają więc stalego miejsca. Są tymczasowe i nie pozwalam się im zadomowić. Nie robię z nich elementu wystroju. Nie mogę się doczekać, kiedy znikną.
Biżuteria
Dojrzałam do tego, by przyznac przed sobą: nie nosisz bizuterii. Najgorsza była segregacja, ale po segregacji idzie łatwo. Najtrudniej podjąć decyzję, rozstać się mentalnie z tym, co dotychczas tak bardzo lubiłam.
Crafting
Mam slabość do gadżetów do craftingu. Zorientowałam się, gdy wypakowywałam na podłogę wszystkie małe pudełeczka ze starannie posegregowaną zawartością. Wystarczyłoby na trzy tysiące kartek. Ktorych nigdy nie zrobię. Pierwsza selekcja była bolesna. Pomogły dziewczyny, które rozszabrowały ekspresowo wszystko, co wystawiłam na bazar. Druga selekcja była prostsza. Pewnego niedzielnego popołudnia odwiedzili nas znajomi z córką. Gdzieś w którymś momencie wyciagnęlam swoje zabawki i pozwoliłam jej powyklejać kartkę dla mamy. Uświadomiłam sobie, że radość, którą ona czerpie z zabawy tasiemkami i drewnianymi biedronkami jest nieporównywalna do tego, co ja wyciągam dla siebie. Przygotowałam dla niej wielki karton craftingowych różności. Ograniczyłam się do może 1/4 zbiorów.
Pamiątki
Pamiątki to trudny temat. Tu, w Krakowie, mam wszytsko. Swoją pierwszą książeczkę zdrowia, pamiątki chrztu, zdjęcia, dyplomy, świadectwa, listy, pocztówki, notesy i pamiętniki. To były długie dni. Każdą kartkę przeglądałam dokładnie, przypominałam każdą sytuację, przeżywałam raz jeszcze. Zostało tak niewiele a tak wiele. Patrzę i myślę: za duzo. Ale kiedy otwieram karton, nie potrafię już niczego wyrzucić. Do tego chyba jeszcze do końca nie dojrzałam. Moje małe prywatne miejsce na poprawę.
Kiedy patrzyłam na cały ten kartonowy chaos, plułam sobie w brodę. Że to żaden minimalizm. Że przesadzam. Że za duzo. Że nie tak.
Myliłam się.
Nie jestem nomadem, nie spakuję sie w jeden worek, ale nie żyję sama. Oponowałam, gdy B namawiał na dokupienie talerzy, ale przestałam . Żyjemy tu razem. 2 talerze więcej nie sprawią, że się załamię nadmiarem.
Coraz lepiej rozumiem pojęcie 'zdrowy rozsądek'.
Układam sobie pomysły, jak robić, by było jeszcze łatwiej.
A w wolnych chwilach podczytuję jak robią to inni.
Rok się kończy. Jestem pewna, że nowy będzie jeszcze lepszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz